czwartek, 21 lipca 2011

Jestem kobietą- jestem sroką...Jestem...:)

Tytułem wstępu chciałoby się rzec , że im bardziej padał deszcz tym bardziej muchy w nosie fruwały...
Ponieważ jedynym skutecznym lekarstwem na szaleństwo much nosowych jest działanie (jakimkolwiek, byle się coś działo) tak więc postanowiłam sobie ostatnio, że po małym liftingu ścian na klatce schodowej trzeba wykonać jakieś prace dodatkowe, aby poczynione starania odświeżenia wnętrza były bardziej namacalne i prócz dziury portfelowej dało się odczuć jednak coś miłego.
Spędziłam kiedyś cały wieczór szukając fajnej szafki na buty, zdawało mi się nawet, że takową znalazłam, ale po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, że na grzyba mi nowa szafka. Ponieważ w Biedermeierach nie gustuję, a na meble z drzewa sandałowego zwyczajnie mnie nie stać, to...po jaką cholerę mam kupować kolejny paździerz za duże pieniądze tylko dlatego, że jest pokryty okleiną meblową w innym niż dysponuje kolorze.
Wiecie, że ostatnio zapałałam miłością wielką do wszystkiego co w kolorze srebrnym, a że po ostatnim malowaniu został mi jeszcze cały zapas Hameraida, trzeba było zrobić z niego pożytek. W ruch poszła szlifierka, pędzelki i wałki do lakieru, nie trwało 2 popołudnia i ze zwykłej szafki na buty (w kolorze olcha miodowa -fujj) powstała szafka na buty w kolorze srebrnym (cacy);)))Malo mi było tej odmiany, bo skoro szafka była już srebrna to stare uchwyty jakoś mi w ogóle nie leżały...Wymyśliłam więc, że pragnę uchwytów kryształkowych, odwiedziłam nawet kilka sklepów internetowych...jednak uchwyt z kryształków swarowskiego w cenie 128zł/1szt w ogóle nie wchodził w rachubę, muchy w nosie szalały nadal jak wściekłe, trzeba było więc pomyśleć...Się pomyślało, się zrobiło...Wiertarka, klej, kryształki akrylowe - i wyszło i wszystko trzyma jak jasna cholera, nawet mój osobisty mąż tych uchwytów nie zmógł, a wykonywał ostateczne próby wytrzymałości moich mocowań;))) hehe, niedoczekanie jego, żeby się coś urwało!:)) Tam gdzie teraz widać świeczniki, normalnie wiszą dwie reprodukcje van Gogha, no ale skoro ma być glamour, to trzeba się było ze Słonecznikami na chwilę pożegnać, gdzieś się je upchnie w innej części domu. Dzisiaj jest jak widać, muchy w moim nosie chwilowo poszły spać, a ja jeszcze muszę pomyśleć co by tu jeszcze wykombinować....
Ale póki co chyba muszę umyć schody, bo jak robiłam zdjęcia to zauważyłam, że coś nie bardzo u mnie z porządkiem na tej "glamour" klatce, coś nie bardzo...;):D
Życzę wszystkim dobrego dnia i dziękuję za wizytę!:)