Kombinując temat na dzisiejszy post, postanowiłam pochwalić się swoimi zdolnościami kulinarnymi, gdyż takie i owszem posiadam, o czym waga mojego męża może poświadczyć;))) Odpasiony jak pączuś na maśle miał wystąpić w charakterze pożeracza słodkości, które dzisiaj upiekłam.
Najpierw podaję przepis:
Super tania szarlotka pyszna:
40 dkg mąki
15 dkg margaryny
1 jajko
15 dkg cukru pudru
1 łyżka kwaśnej śmietany
łyżeczka proszku do pieczenia…łyżeczka proszku do pieczenia…łyżeczka proszku do pieczenia….Jabłka „po przejściach” czyli ciapaja jabłkowa skomponowana do szarlotki latem, przechowywana w słoikach.
Wszystkie składniki ciasta zarabiamy na twardo, gdyż jest to ciasto kruche, jakby komuś bardzo było potrzebne, można dodać dodatkową łyżkę śmietany, ciasto po zarobieniu dzielimy na pół, jedną część rozwałkować, położyć nadzienie jabłkowe, przykryć rozwałkowaną 2 częścią, upiec, napawać się swoim geniuszem i słuchać pochwał rodziny.
Prościzna straszna, każdy gUpi potrafi. A już szanująca się gospodyni domowa to w ogóle robi takie ciasto z zamkniętymi oczami, między jednym a drugim praniem, między mieszaniem w garach obiadowych, a sprzątaniem salOOnów.
No…trzeba spełnić tylko 1 warunek, mały co prawda, ale jednak…Trzeba dodać tą cholerną łyżeczkę proszku do pieczenia, bez którego ciasto kruche w ogóle nie ma racji bytu!!! Nawet ostatni głąb o tym wie, a co dopiero doświadczona matka polka, żona mężowi, córka matce!
Nie mam niczego na swoje usprawiedliwienie, piekłam to, jak i masę innych ciast przysłowiowe sto tysięcy razy i w życiu mi się taka wpadka nie przytrafiła, cóż, kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Oczywiście, że musiał on nastąpić własnie dzisiaj, kiedy to miałam szczera chęć na upublicznienie swego geniuszu kulinarnego….
No, to w roli obrazków kolejne wytwory dekupażowe, a ciasto będzie innym razem…kiedyś…