piątek, 27 marca 2009

Wielki Remont )WR= przygrywka...

Nie miała baba kłopotu to wysłała chłopa na L-4;))) L- 4 chłop potrzebował koniecznie, ponieważ smarkał i kichał niemiłosiernie. Ten stan u niego potrwał jakieś pół doby, ale że Pan doktor kazał się dobrze wyleżeć i w tydzień wolnego chłopa zaopatrzył, to grzech było nie skorzystać i nie nakazać 'drobnych' robótek domowych, które mają być tylko przygrywką do tego co po świętach, czyli do WR. WR dlatego zwie się WR, ponieważ prócz standartowego odświeżania ścian i ulepszania całości, dodatkowo zmienimy sobie delikatnie konstrukcję podparcia dachu...;))Ale od początku...Ponieważ mieszkam we własnym domu w mieszkaniu które powstało na poddaszu, a które budowaliśmy jakieś 7 lat temu, to i na tym poddaszu centralnie w salonie posiadam słupa, dokładnie jedną sztukę, pi razy jakieś 2 m w górę przez sufit do belki dachowej. Stoi sobie ów słup i mnie denerwuje, od zawsze mnie denerwuje, ale w tym sezonie doprowadza mnie do szewskiej pasji, cholerny słup- podpieracz. Początkiem marca dostałam już słupowej fobii;)) a, ze mnie od pomysłu do realizacji droga króciuteńka- zabrałam pod pachę plany budynku i pognałam do architekta, tego samego u którego ów plan powstał. Odbyliśmy bardzo miłą i nawet dość krótką pogawędkę, pan architekt był nawet dość zdziwiony, że ten słup jednak stoi w tym miejscu w którym on go sam zaprojektował...Paranoja jakaś, no nic, najważniejsze, że słup może zostać przesunięty o jakieś 1,20m i docelowo może stać pod ścianą. Słup pod ścianą to zbawienie dla mnie!!!Nareszcie będę mogła ustawić kanapę centralnie na środku, w końcu nie będę musiała patrzeć na swoich gości udając, że ich widzę!!! ława mi się zmieści w pionie, serwetkę nawet będzie widać, no same korzyści!!! Tak więc tymczasem chłopina moja dzierga ściankę z płyt k/g, co by zawiesić TV w sposób 'nowoczesny', a przede wszystkim niewidoczny kablowo;))) A ja latam ze ścierą i staram się zapanować nad chaosem. W tzw. międzyczasie chodze równiez do pracy, gotuję obiad i staram się panować nad sytuacją... Ot samo życie...;)))A- i pisanki robię w tych jeszcze bardziej wolnych chwilach, nawet i zdjęcia miałam wrzucić, niestety baterie w aparacie odmówiły posłuszeństwa, tak więc do jutra muszę się wstrzymać:)

poniedziałek, 23 marca 2009

Głowa mnie boli...;))




Pisanie bloga to ciężka praca jest, wiedziałam zawsze , że nie dla mnie wyzewnętrznianie się w sieci, nie dla mnie kombinowanie fotek i organizacja atelie;)))Czas jest moim wrogiem, stwierdzam, bo kompletnie przede mną ucieka i nie mogę go nigdy dogonić! Ale jak na upartego Barana przystało, nie będzie mi tu żaden czas fikał;))) I tak, między robieniem jajcowych pisanek (gęsich), prowadzeniem domu, a chodzeniem do pracy, między odrabianiem lekcji z dziecieciem, a gotowaniem obiadu, między codziennymi zakupami, a obowiązkami służbowymi muszę jeszcze znaleźć czas na swoją przyjemnośc i poklepać na klawiaturze słów kilka:))Pogoda pod psem, głowa boli, marzec jest całkiem paskudny o czym każdy chyba zdążył się już przekonać, tak więc dla poprawienia humoru zanabyłam sobie drogą kupna urocze zasłonki do łazienki! Mało tego, ponieważ dużo czasu zdaża mi się spędzać na blogach koleżanek 'wybielających' i ja postanowiłam coś wybielić i tak oto do kompletu zasłonek dołożyłam sobie przecudnej urody amorka!!! Amorek jest kamionkowy, typowo socjalistyczna robota, wylany jakimś brązowym szkliwem, no powiedzmy sobie szczerze- kompletnie do niczego mi nie pasował, a że go znalazłam ostatnio w piwnicy i żal mi się zrobiło, to i stoi sobie teraz pięknie wybielony w moim osobistym kibelku. Nie wiem czy amorek jest z tego powodu odrobinę szczęśliwy, ja i owszem- jestem;):D