No..to ja miałam właśnie taki tydzień, tydzień pod znakiem- wszystko się może zdarzyć-...
Niedziela minęła sobie dość spokojnie, bardzo rodzinnie i sympatycznie, nawet spacer z psem się udał, pies był super grzeczny i nie szukał w lesie jeleni tudzież innych dzików. Biorąc pod uwagę temperament mojego futrzaka to naprawdę był to nie lada sukces. Niestety nie ma róży bez kolców, jak się okazało pies był dość ospały na spacerze, ponieważ...Ponieważ w poniedziałek rano weterynarz stwierdził u niego zapalenie prostaty!!!!(nooo, też byłam w szoku) ale nim to nastąpiło, spędziliśmy jakieś upojne 16 godzin z psem sprawiającym wrażenie przerażonego tak, jakby walili do niego z armaty, cała noc nie przespana, wieczór przeleżany z psem na dywanie w pozycji- Co Ci zrobić byś się uspokoił- bo z psimi chorobami jesteśmy mocno na bakier, dotychczas pies był zdrów jak ryba i całe szczeniactwo nic mu nie było...Cóż psia młodość kończy się niestety bezpowrotnie, piesek osiągnął wiek dojrzały 6 lat no i się zaczęło...Od poniedziałku psie zastrzyki 2 razy dziennie, trzeba jeździć, psa trzymać i pocieszać, grunt, że już mu lepiej i przesypia noce, dni zresztą też jak na solidnego owczarza przystało;)) Psiątko jest mieszańcem ofkors, tatuś był rasowym owczarkiem pirenejskim, mamusia jakąś burą suczką, bez papiera...;):D Oczywiście nikomu nie muszę mówić, że pies w hierarchii ważności stoi u panci na 2 miejscu, zaraz po synu pierworodnym...;):D
Pies chory, pańcia cierpi, paniuś jeździ z psem i pańcią do weterynarza praktycznie w kółko i ani nie piśnie...też cierpi..I taki cały tydzień...Stąd też koleżanki miłe- konkursowe wygrane do Was odlecą ode mnie dopiero jutro, mam nadzieję, że mi zębów za to nie wybijecie, ale poza normalnym życiem, wyskoczył ten weterynarz i całe zamieszanie z tym związane, doba ma i tylko 24godz. czyli co całe 10 za mało!:)))Strasznie mi przykro, że musicie czekać, no ale siła niestety wyższa podziałała, jutro spacyfikuję pocztę, poślę priorytetami- w poniedziałek/wtorek powinno już do Was wszystko dotrzeć.
A dzisiaj w ramach obrazkowych opowieści...
A w niej...nowe wzory i dekory,
świeczniki- serduszka i kule- najlepsze na złą pogodę, rozświetlą szarą rzeczywistość z nimi życie nabierze blasku, stare meble świeżości...Opatrzeni mężowie przybiorą postać księcia z bajki, a Wy moje drogie odmłodniejecie o 10 lat i to bez czasochłonnych, kosztownych zabiegów!!....
Oraz...
Oraz...
Króliki, które się nie rozmnożą, ale poprawią humory i nastroje,
ptaszki które nie ćwierkają, nie latają, ale stoją sobie w jednym miejscu w przeciwieństwie do naszych pociech, które nie dość że głowę zawracają, to jeszcze wszędzie ich pełno...;)))
Hmmmm....te świeczniki, ptaszki i króliki - obiadu za nas nie ugotują, ale wiecie co, po prostu są fajne i dziękuję wszystkim którzy dotrwali do końca tego posta...:))Serdecznie pozdrawiam!!!
Edit:
A to mój piesek:))Zwie się Baster, lubi się czesać...czasami;)