wtorek, 24 sierpnia 2010

Jesień idzie, nie ma na to rady...

 I tym optymistycznym (tralala) tytułem wyjaśniło się chyba wszystko. Koniec szklanych koralików, nie będzie się błyszczeć na szyi już nic poza ciepłymi szalami. Zaczyna się sezon na ciepłe kurteczki i czapeczki, tak więc...wychodząc na przeciw jesieni zrobiłam broszki na jeansach;))) Całkiem jestem z nich zadowolona tym bardziej, że wymyśliłam je sobie sama od początku do końca, a zrealizowałam dzisiaj. Kolory to bure brązy, zgaszone fiolety i granaty, dość trudne do sfotografowania w sztucznym świetle, więc jakość zdjęć jak widać;/
 Odpowiadając na Wasze komentarze;
Bronko droga, ależ pisz ile się da w komentarzu, wszak chyba idea blogowa jest taka by dyskusje uprawiać!! Ja wszelkie uwagi i opinie bardzo sobie cenię, a juz z ust doświadczonej koleżanki to sama radość:))
Konstancjo- mamy taka zasadę, nie bierzemy udziału w imprezach na których opłata za stoisko wynosi więcej niż kilka złotych. Tak więc licząc koszty stoiska, dokładając koszty paliwa dotychczas nigdy nie dołożyłyśmy do tych wyjazdów kiemaszowych, bilans zawsze (póki co, odpukać) wychodzi 'in plus'.
Wysokonakładowe imprezy na które zapraszani są rękodzielnicy niestety z zasady nastawiają się na zysk...organizatora, takie są moje obserwacje. Zresztą ile towaru i jakiej wartości może mieć rasowy HandMaidowiec;)) żeby zarobić nim na stoisko rzędu kilkuset złotych i odnotować jeszcze jakiś zysk...???No i tym retorycznym pytaniem kończę na dzisiaj. To jest mój 99 post na blogu....na 100 muszę coś wymyślić, ale póki co w głowie mam pusto, pewnie skończy się na jakimś candy:D
Pozdrawiam:))





poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Potargowe opowieści

 W tym sezonie, wraz z Nadią brałyśmy udział w kilku plenerowych imprezach. Byłyśmy dwukrotnie w Będzinie w Chorzowie w Babicach w Trzebini, a Nadia była jeszcze na wielkiej imprezie targowej w Spale. Ja niestety wtedy padłam zmorzona jakąś anginą. Ponieważ sezon letni dobiega końca można pokusić się o podsumowania i wyciągnięcie wniosków na przyszłość- o ile jeszcze będzie jest jakaś przyszłość dla jarmarków i kiermaszy rękodzieła:))
Po pierwsze - towar.
Mój decoupage podoba się zawsze i wszystkim bez wyjątku. Zawsze chwalona jakość wykonanych przeze mnie skrzyneczek i innych przedmiotów, jestem zasypywana pytaniami o sposób wykonania i zastosowanie danych preparatów, ile razy moje dekupażyki zostały wymacane i wyoglądane- tego nie zliczę....Natomiast jeśli chodzi o sprzedaż...hmm z tym jest znacznie gorzej i nie chodzi tu o jakąś wygórowaną cenę czy coś takiego, po prostu ludzi cieszy świadomość, że 'jakby chcieli to by sami mogli zrobić podobne" i na tym się kończy. Lepiej sprzedają się prace drobne typu zakładka czy butelka niż solidne herbaciarki, tace, skrzynie.
Klienci.
 Najczęściej i najchętniej kupujący to osoby od 40 wzwyż, zawsze (!!) szukający towaru ' na całe życie' włącznie z takimi, którzy kupując szklany(!!!) talerz pytają czy się nie stłucze...Ja nie wiem, może ze wsi jestem jeśli któraś z Was zna jakieś  całkowicie nietłukące się szkło to chętnie się o tym dowiem, bo ja gwarancji na nietłukliwość szklanego, bądź co bądź talerza nikomu dać nie mogę.
Ceny.
Najchętniej kupowany jest towar bardzo tani, barierę 10zł klienci przekraczają po naprawdę solidnym zastanowieniu. Jako dowód mogę podać przykład z wczoraj. Klientka kupowała 2 podkładki za 4zł 1 szt. Lubię się targować i jako kupująca i jako sprzedająca, bo zawsze jest przy tym frajda, no ale... gdy ktoś chce kupić 2 rzeczy o łącznej wartości 8 zł i pyta mnie o rabat to..nóż mi się w kieszeni otwiera bo niby z czego mam tę cenę spuścić...skoro 4zł to właściwie sprzedaż po kosztach...No ale i takie modele wśród klientów się zdarzają i trzeba przywyknąć, a nawet uśmiechnąć się miło, bo co kobita winna, że oszczędna:))

A tak BTW nie wierzcie w to, że naród nie ma pieniędzy i oszczędza na przyjemnościach. Naród kasę ma i nawet chętnie ja wydaje...na piwo i kiełbasę z grilla, ewentualnie na chińskie cacuszka w cenach lekko śmiesznych:))
ps. dziękuję za wczorajsze trzymanie kciuków za pogodę!!Pogoda dopisała jak nie wiem co!!!!
Zdjęcie z wczoraj, Nadia, ja i nasz znajomy witrażysta.