środa, 13 maja 2009

Wymianka z maroccanmint...







Jaki czas temu wędrując po różnych forach i blogach na forum craftladies zachwyciłam się pracami Maroccanmint
Maroccanmint jest bardzo zdolną osóbka i wszystko co tworzy jest naprawdę sliczne, a mnie szczególnie urzekły szyte przez Nią patchworki. Dla mnie szycie jest czarną magią, guziki w domu przyszywa mój mąż, igła jako taka jest mi jednak znana, czasami wykonuję drobne hafty, ale szyc???Tylko wg jasnego schematu (jak np zszywanie poduszek na szpilki) - i na tym koniec! Wiedziałam więc, że sama nigdy w życiu nie będę w stanie stworzyć sobie najmniejszej choćby patchworkowej pracy, a marzyły mi się poduszki...Zaproponowałam więc wymiankę, ja dla maroccanmint skrzyneczkę , ona dla mnie poduszki. Moja radośc na wieść o tym, że maroccanmint zgodziła się na tego typu wymiankę była wielka, a od niespełna tygodnia jestem szczęśliwą posiadaczką takich oto arcydzieł patchworkowych!! Bardzo, bardzo się cieszę z tego powodu. I jeszcze raz, bardzo dziękuję Ci maroccanmint za Twoją pracę!!!!

PS. Krzesło juz odebrane, zamawiajacy zachwycony, fotki juz wylakierowanego mebelka- jak tylko wroci z lakierni:)






poniedziałek, 11 maja 2009

Niedzielne zmagania, poniedziałkowe dylematy...




Nie jestem romantyczką, nawet nie potrafię sobie przypomnieć jakiegoś romantycznego gestu z mojej strony wykonanego w czyjąkolwiek stronę:)) Jestem mamą, więc na każde urodziny syna kombinuję jakąś fajną niespodziankę, niechby i jeżykowy 'tort' zrobiony z połówki jabłka, naszpikowanej świeczkami ( tak na szybko poranna niespodzianka przed właściwą, popołudniową uroczystością).
Romantyczne gesty nie były również moją mocną stroną w zamierzchłych czasach, kiedy to byłam jeszcze dziewczyną swojego chłopaka (tego samego z którym obecnie trwam w małżeństwie).
Jestem realistką z krwi i kości, sprawy białe są dla mnie białymi, czarne- czarnymi, a wszelkie odcienie szarości nie są mile widziane, wręcz staram się ich nie widzieć:)) Z tego chyba powodu potrafię zachwycić się cudzymi koronkami, ale nie wyobrażam sobie takowych w moim najbliższym otoczeniu. Dlatego też z wielkim zdziwieniem odnotowałam wczoraj, że ja - realistka z krwi i kości, kobieta o której można powiedzieć dużo, ale głównie skwitować ją określeniem 'choleryk', otóż i ja proszę Państwa uległam manii bielenia...:D:D:D Oto efekty, rattanowy kwietnik z nudnymi szkliwionymi doniczkami, stał się mniej nudnym kwietnikiem z wybielonymi donicami prosto z piwnicy...Mało tego, urocze ptaszęcia które można na nim zauważyć- to ponad 100- letnie ręcznie rzeźbione drewniane ptaszki. te ptaszorki wisiały zawsze od kiedy pamiętam w domu mojej babci, prosto nad wejściem do izby:)) Miały przed czymś chronić, czegoś strzec, a może po prostu były odpustową pamiątką, nie wiem i już nigdy się tego nie dowiem. Dom babci, jako , że był zbudowany z wielkich drewnianych bali, ocieplonych autentycznym mchem został rozebrany i sprzedany już dość dawno temu. Ptaszki przeleżały w mojej piwnicy jakieś 5 lat, miały koszmarne papuzie kolorki, wymalowane farbą tak mocną, że nic a nic nie zbladły, nie straciły na 'wyrazistości'. Teraz są takie jak widać, u mnie będą zdobić kwietnik i przypominać mi czasy błogiego dzieciństwa:)) I nie wiem czy to romantyzm przeze mnie przemawiał gdy wprowadzałam te ptaszki do swojego domu, czy po prostu zwyczajna ochota na drobną zmianę w saloniku.

niedziela, 10 maja 2009

Dwie ody i schaboszczak...









Post dedykowany Daisy, bez której blog nie byłby tak zielony, a ja taka zadowolona...





Oda nr 1- należy ją sobie odśpiewać intonujac Odę do radości;)) Państwo wybaczą, że sama się nie pofatyguję z tym spiewaniem, ale obawiam się, że ludzkość mogłaby nie przeżyć tego szczytu szcęścia jaki spłynąłby na publikę wraz z pierwszymi dzwiękami wydobywającymi się z mojej, skromnej!!gardzieli...






O Daisy iskro bogów


kwiecie anglosaskich pól


cudna na swym pięknym blogu


dzięki, żeś zajrzała tu...


Jasność Twoja mnie olśniła



dałaś wiarę w ludzki gest


wszyscy ludzie będą braćmi


tu, gdzie Twój przemówi głos...





I kolejna, tu już ambitniej podeszłam, nie chwaląc się, gdyż to sam wieszcz mnie był natchnął;)))





Bez serc, bez ducha, tak siedziałam sobie


Daisy!! dodałaś mi skrzydeł!


Niech nad wirtualnym wzlecisz światem


W rajską dziedzinę ułudy:


Kędy zapał tworzy cudy,


Nowości potrząsa kwiatem


I obleka w nadziei zielone blogowidła;))










ps. zdjęcie schaboszczaka pochodzi z sieci-;))ale dobry jest, nasz Polski ze swojskiej świnki, ekologicznie pędzonej!:))



Raz jeszcze dziękuję Ci Daisy za to, że zechciałaś poświęcić swój czas i pomóc mi!!)****