Dzisiaj słodko, różowo i popielato. Pastelowy komplet; długie kolczyki wraz z bransoletką. Zaklinam lato w indiańskim stylu.
piątek, 20 czerwca 2014
Indian's Summer
Dzisiaj słodko, różowo i popielato. Pastelowy komplet; długie kolczyki wraz z bransoletką. Zaklinam lato w indiańskim stylu.
czwartek, 5 czerwca 2014
Kolejna bransoletka...
Nie muszę chyba nikomu mówić, że dotychczas mi się nie chciało. A ponieważ dzisiaj poczułam potrzebę, dzielę się więc zdjęciami pracy którą dzisiaj zdłubałam:))
Ten wzór bransoletki znany jest już chyba wszystkim moim bliższym i dalszym znajomym. Tym razem wykonany w kolorze srebra z maleńkich koralików Preciosa, wyrusza jutro na podbój świata, daleko dalej niż za zachodnią granicę. Faktycznie bransoletka wygląda efektownie, dobrze się nosi i pasuje praktycznie do wszystkiego
Pozdrowienia dla wszystkich zaglądających, miłego lata życzę:)))
Ten wzór bransoletki znany jest już chyba wszystkim moim bliższym i dalszym znajomym. Tym razem wykonany w kolorze srebra z maleńkich koralików Preciosa, wyrusza jutro na podbój świata, daleko dalej niż za zachodnią granicę. Faktycznie bransoletka wygląda efektownie, dobrze się nosi i pasuje praktycznie do wszystkiego
Pozdrowienia dla wszystkich zaglądających, miłego lata życzę:)))
wtorek, 10 września 2013
Bo ja mam syna...
Wszystko przez to, że mój pierworodny jest facetem...Facetów można poznać m.in. po tym, że różnią się budową fizyczną od kobiet...
Jakiś czas temu zapałałam wielką chęcią posiadania wełnianej chusty otulającej ramiona jak poranna mgiełka, rzeczy pięknej, którą posiadać winna w swojej garderobie każda kobieta. Oczywiście moja miłość do włóczkowej otulinki nie wzięła się znikąd ...naoglądałam się uprzednio przepięknych chust w wykonaniu Beatki i zapragnęłam pozostać szczęśliwą posiadaczką pracy jej zdolnych rączek. Włóczkę wybrałam sama, Beatka stworzyła z małego motka wielkie dzieło, które zachwyca moje oczy ilekroć na nie spojrzę.
Usiłowałam dzisiaj namówić mojego potomka aby stał się wdzięcznym obiektem moich zdjęć, użyczył kawałka plecków abym mogła przedstawić choć po części urok chusty i to jak pięknie układa się na ramionach i to jaka jest zwiewna i delikatna....19 letnie chłopię się tak zbuntowało, że chyba niewiele brakło aby się syncio oflagował i założył drzwi do swojego pokoju drutem kolczastym...
Tak więc z powodu braku na stanie modelki tudzież modela przedstawiam Państwu chustę autorstwa Beatki z http://aqratnie.blogspot.com/.
Beatko, dziękuję!!! A do przesyłki dołączony był pachnący prezencik, woreczek z lawendą, komplet biżuteryjny stworzyłam sobie sama, jesień mi nie straszna, tegoroczny wrzesień upłynie u mnie w kolorze blue:))
Jakiś czas temu zapałałam wielką chęcią posiadania wełnianej chusty otulającej ramiona jak poranna mgiełka, rzeczy pięknej, którą posiadać winna w swojej garderobie każda kobieta. Oczywiście moja miłość do włóczkowej otulinki nie wzięła się znikąd ...naoglądałam się uprzednio przepięknych chust w wykonaniu Beatki i zapragnęłam pozostać szczęśliwą posiadaczką pracy jej zdolnych rączek. Włóczkę wybrałam sama, Beatka stworzyła z małego motka wielkie dzieło, które zachwyca moje oczy ilekroć na nie spojrzę.
Usiłowałam dzisiaj namówić mojego potomka aby stał się wdzięcznym obiektem moich zdjęć, użyczył kawałka plecków abym mogła przedstawić choć po części urok chusty i to jak pięknie układa się na ramionach i to jaka jest zwiewna i delikatna....19 letnie chłopię się tak zbuntowało, że chyba niewiele brakło aby się syncio oflagował i założył drzwi do swojego pokoju drutem kolczastym...
Tak więc z powodu braku na stanie modelki tudzież modela przedstawiam Państwu chustę autorstwa Beatki z http://aqratnie.blogspot.com/.
Beatko, dziękuję!!! A do przesyłki dołączony był pachnący prezencik, woreczek z lawendą, komplet biżuteryjny stworzyłam sobie sama, jesień mi nie straszna, tegoroczny wrzesień upłynie u mnie w kolorze blue:))
niedziela, 14 lipca 2013
Remonty, remonty...
Letnia pora skłania chyba wszystkich do nowych poczynań i wyzwań na gruncie domowym. Nie ominęło i mnie to szaleństwo spędzania wolnych chwil w towarzystwie pędzli, wałków, pyłu gipsowego i wielkiego bałaganu w całym domu i zagrodzie.
Moja rodzina liczy sobie osób "Czy" (nie licząc psa) w tym dwa samce (również psa nie licząc;)). Ogólnie wiadomym jest, że faceci taką mają konstrukcję, że podoba im się tak jak jest, a jedyne zmiany jakich pragną to zakup kolejnego 'męskiego' gadżetu. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy to najmłodszy facet w naszym domu (nie licząc psa;) zapragnął odmienić swój pokój...Przebąkiwał już od kilku miesięcy o tym, że pragnie gładzi gipsowych na ścianach, ale mając w pamięci poprzednie tego typu akcje w domu nie miałam najmniejszego zamiaru ulegać prośbom pierworodnego. W końcu są na świecie lepsze atrakcje niż permanentna jazda na mopie z pyłem gipsowym w zębach...Nie byłabym jednak dobrą matką jedynaka gdybym w końcu nie uległa tym prośbom. Przygotowania do metamorfozy pokoju trwały jakiś tydzień, po wyniesieniu większości sprzętów i mebli z pokoju latorośli przy pełnym zaangażowaniu obydwu samców domowych, młodszy raptem stwierdził, że on chyba już nie chce tego remontu (a dopiero przygotówka trwała)...Odniechciało się dziecku gładzi natychmiast po tym jak wyniósł 14 worek nikomu niepotrzebnych skarbów ze swoich zasobów na śmietnik...Przekonał się synalek, że remont to nie jest łatwa sprawa na swojej skórze, ale odwrotu już nie było. Majster umówiony, materiały zakupione...poszło!Tydzień trwała robota, później zaczęłam pytać dziecię jaki kolor ścian sobie życzy bo w końcu to jego pokój jest, nie mogę decydować o wszystkim...Przy kolorze ścian zaczęły się schody;)) Przytargałam do domu 3 katalogi i próbnik farb z mieszalnika, circa jakiś kilogram materiałów podglądowych, paleta barw, kolorów i odcieni taka, że dealtonista popełniłby harakiri na sam widok, no ale...koloru właściwego dla mojego syna jeszcze nie wymyślili....Wyjściową miał być niebieski- Jego ulubiony,i jak dziecię opisywało- miałby ten niebieski wpadać w turkus (ale nie taki jak łazience) i miał nie być- DZIECINNY...Później przyszła zmiana planów i padło na beżowy (podobny do niebieskiego, jak nie wiem co) później były ze 3 zmiany jeszcze, aż mnie nerwy poniosły i decyzję o kolorze podjęłam sama:D Farba z mieszalnika, niebieski, a jakże i nie jest DZIECINNY...Idzie lekko w szary, zależy jak się słońce oprze, a pokój jest na południe, więc słonko się opiera, że ho ho:))Remont ukończony, dziecko zadowolone, wszyscy urobieni po łokcie...Urlop się udał;)))
Pozdrawiam wszystkie blogowe koleżanki. Będę częściej bywać- promeś:))Brakuje mi Was okrutnie.
czwartek, 11 października 2012
Nowości koralikowe...
Aż mi wstyd, że praktycznie codziennik mój trawą zarasta, nie plewiony, nie odwiedzany, zapuszczony jak grządki w ogródku;/ Trudno, nie ma się co czarować, od kiedy wsiadłam na Facebooka, to z niego nie schodzę;/ Co prawda radosną twórczość grafomańską raczej trudno tam uprawiać, ale przynajmniej wystarczy kciuka do góry podnieść przy oglądaniu obrazków i wszyscy są zadowoleni. Komentować nawet nie trzeba, a i wszystkie informacje mieszczą się w jednym miejscu...Nawet i niektóre koleżanki blogowe na FB częściej odwiedzam niż na ich rodzimych blogach. Przykra to prawda ale jednak najprawdziwsza- rozleniwiłam się okropnie przez tego FB. Oczywiście nadal prowadzę radosną twórczość rękodzielniczą i w tym sezonie nadal obowiązuje beading czyli koraliki, koralikowo- koralikowe:) Dla potomnych więc wklejam parę fotek ostatnio poczynionych prac, bo raczej nie sądzę, żeby jeszcze ktoś tutaj zaglądał...;/ Ale gdyby jednak okazało się, że ktoś tu wpadnie - to serdecznie pozdrawiam odwiedzających i wszystkiego miłego życzę:))
czwartek, 13 września 2012
Znowu nadaje...;))
Po kilku tygodniach nieobecności wracam do świata blogowego:)Można się cieszyć, można również kląć, ja tam nikomu formy wyrażania emocji narzucać nie będę:) Podczas tych dni kiedy się nie odzywałam trwało dość upalne lato. Z czystego lenistwa nie spędzałam zbyt wiele czasu w sieci, korzystałam ze słońca ile się dało. Po wakacyjnych wojażach zostało kilka fotek, garść wspomnień i fajne zdjęcia.
W tym roku, pierwszy raz od dobrych paru lat udało mi się zaliczyć pobyt nad Bałtykiem.
Jak człowiek cieszy się z perspektywy zobaczenia morza, pstryka fotki nawet mijanym znakom drogowym...;))
Po bardzo długiej podróży w końcu można było odetchnąć i zobaczyć upragniony widok fal...
Korzystając z pobytu na wybrzeżu nieuniknionym był lans na sopockim molo, lans w moim wydaniu wygląda tak:
(Tak się wygląda po kilkugodzinnej galopadzie po trójmieście)
Pogoda sprzyjała spacerom, nie było możliwości plażowania, chyba, że ktoś lubi gdy wiatr wyrywa mu włosy z cebulkami, ja nie lubię więc moja wersja - turystki na plaży tak się prezentuje...
Wieczorami Bałtyk pokazywał swoje najpiękniejsze oblicze...
Ponieważ czasami zdarzały się przelotne opady, trzeba było i to uwiecznić dla potomnych, tym bardziej, że deszcz na Helu jest naprawdę bardziej mokry niż u mnie w małopolsce:)
A tak BTW, wiecie jaka jest największa atrakcja na Helu....którą sobie zorganizować może każdy i to zupełnie za free...?:>
...Trzeba włączyć GPS w telefonie i cieszyć się jak dziecko z widoku morza dookoła i siebie na koniuszku cypelka....;):D:D:D Mnie to osobiście sprawiło naprawdę dużą frajdę;):D:D:D
Po nadmorskich wojażach zostały wspomnienia, wspomnienia można uwiecznić nie tylko na zdjęciu, również w biżuteryjnej formie:
Na zdjęciu, kamień znaleziony na plaży w koralikowym oplocie, zawieszony na rzemyku był moim prezentem dla jednej z koleżanek:))
Na dzisiaj to tyle, zdjęć z nad morza mam chyba milion, nie mogę Wam wszystkich ich tutaj pokazać, ale po morzu, przyszedł czas na góry, więc wakacyjnych opowieści C.D nastąpi, a póki co- wszystkich gorąco pozdrawiam, cieszę się, że znowu mam możliwość aby tutaj pobyć:))
Miłej jesieni, koleżanki!!!Razem na pewno przetrwamy czas szarug i depresji:))!!!!
wtorek, 10 kwietnia 2012
Cellini spiral - Bransoletka. Moja!:))
Koralikowania ciąg dalszy. Pochłonęło mnie nawlekanie i szycie koralików, poświęcam temu każdą wolną chwilę, których to chwil wolnych i tak nie mam jakość szczególnie dużo, ale przyjemności nigdy dosyć, więc staram się tak gospodarować czasem, aby przynajmniej godzinkę, dwie- codziennie poświęcić na tę przyjemność zabawy koralikami.
Bransoletka którą prezentuję powstała wg wzoru Cellini Spiral- cokolwiek to znaczy, mówiąc prosto chodzi o to, że zastosowane w pracy różne wielkości koralików powodują idealny skręt bransoletki. W prezentowanej bransoletce zastosowane zostały japońskie koraliki TOHO w wielkościach 11,6,8,- najmniejszy koralik ma ok. 2,2 mm!Największy 4,5mm( wielki, co nie?:>):D Japońskie koraliki mają tę właściwość, że są idealnie równe, stąd też prace wykonywane tymi koralikami, są harmonijne i symetryczne.
Panie i Panowie, Madame i Monsieur, Damen und Herren...
17godzin zegarowych wytężonej pracy- oceńcie czy było warto??
Serdecznie pozdrawiam!:))
Z nieskrywaną satysfakcją powiem tyle- nie żałuję czasu spędzonego przy tej bransoletce!:))
Bransoletka którą prezentuję powstała wg wzoru Cellini Spiral- cokolwiek to znaczy, mówiąc prosto chodzi o to, że zastosowane w pracy różne wielkości koralików powodują idealny skręt bransoletki. W prezentowanej bransoletce zastosowane zostały japońskie koraliki TOHO w wielkościach 11,6,8,- najmniejszy koralik ma ok. 2,2 mm!Największy 4,5mm( wielki, co nie?:>):D Japońskie koraliki mają tę właściwość, że są idealnie równe, stąd też prace wykonywane tymi koralikami, są harmonijne i symetryczne.
Panie i Panowie, Madame i Monsieur, Damen und Herren...
17godzin zegarowych wytężonej pracy- oceńcie czy było warto??
Serdecznie pozdrawiam!:))
Z nieskrywaną satysfakcją powiem tyle- nie żałuję czasu spędzonego przy tej bransoletce!:))
Subskrybuj:
Posty (Atom)