środa, 6 stycznia 2010

Pasie się trzódka...

Wczoraj, będąc na giełdzie kwiatowej w odruchu czystego szaleństwa zanabyłam karmnik. Nigdy nie posiadałam takowego, okoliczne ptaszątka dokarmiałam metodą "parapetową", a żeby ptaszkom tłuszczyku nie brakło wywieszałam skórki słoniny na drzewo i jakoś tak przyzwyczaiły mnie te wszystkie lata do tego, że ptaszęciów maści wszelakiej otacza mnie naprawdę dużo, szczególnie zimą.
Pomyślałam więc sobie onegdaj, że może jakiś karmnik, później nawet rozmawiałam o tym z mężem, że 'trzaaby' zrobić, a że z rzeczami do 'trzaaby' zrobienia jest zwykle tak, że nigdy nie doczekają się realizacji, tak więc wzięłam, kupiłam, zawiesiłam nawet, niech się trzódka pasie.
Wczoraj w karmniku było pusto, siedziały wróbelki i inne latawce na parapecie, wcinały okruszki chlebka i ani im w głowie nie było żeby się zacząć stołować w tej małej wiszącej stołówce. Dzisiaj było inaczej. najpierw przyleciała pSikorka, na zwiad chyba ją reszta stada wysłała, pokręciła się chwilkę, aż zaskoczyła, że to nie pułapka i zaczęła zajadać.


Pogonił ją ptaszek, jakiś...może się ktoś zna- ja nie wiem co za typ jest z niego, ale głody przyszedł, pojedzony poleciał.


Stałam sobie w oknie, kino miałam lepsze niż w Imaxie, zabawę przednią, aż się mój pies czuł zazdrosny...aż tu nagle ...widzę 3 olbrzymie, wielkie bażanty. Bynajmniej nie przyfrunęły, wyszły sobie zadowolone zza winkla domku gospodarczego, niczym się nie przejmując przespacerowały po podwórku, po czym równie dostojnym krokiem poszły (!!) z powrotem na duży ogród. No matkoBosko, takiej atrakcji nie mogłam przegapić, chwyciłam aparat, ruszyłam w ślad za nimi. 1 fotka robiona jeszcze z okna, kolejna już na ogrodzie. Wszystkich trzech razem nie udało mi się obfocić, nie chciały pozować;/
 
 
 

Miałam więc udany dzień pod znakiem Ptaszka...(jakkolwiek to nie brzmi)...;))


8 komentarzy:

  1. Niezłą masz tą trzódkę!To drugie zdjęcie bażanta jest rewelacyjne!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiego widoku z okna to tylko pozazdrościć, nie będe się rozpisywac jaki ja mam ale nic do pozazdroszczenia. A co się tyczy Twojej zagadki ornitologicznej, to mogę Ci się przyznać że ja zanm tylko gołębie, szpaki i sikorki, a wrony, kawki i sroki to juz nie odrózniam bardzo:( Za to twojego ptaszka znam bo jest to zięba...chyba;)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bażanty w ogrodzie! Coś pięknego :):)

    Co do ptaszka, który przegonił sikorkę, to wygląda on na grubodzioba. Przychodzą do mnie takie, kilka par, są większe od sikorek, im mają masywne dzioby. Zięby są podobne w upierzeniu, ale sa wielkości wróbla, dlatego myślę, ze to co siedzi na focie to grubodziób :)

    pozdrawiam,
    wiewiórka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ dałyście mi do myślenia...Porównuję teraz z wujkiem google'm i ziębe i grubodzioba i faktycznie, chyba to grubodziób jest, dziekuję wiewiórko!:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Na naszym karmniku "drobie" wiszą jak winogrona - od paru lat go odwiedzają, więc kolejne pokolenia przybywają. Stolików brakuje mocium panie!
    Ale bażanta to w ogrodzie nie miałam!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale widoki masz!!!!!!!!!!!
    Tylko pozazdrościć, pięknie...
    Bardzo teraz żałuję, że nie bywam zimą na działce, a na pewno jest cudne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ptaszek to na pewno grubodziób: do mnie też przylatuje. Jest taki aksamitny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Lejdik, gratuluję takich wspaniałych chwil! My co roku do czasu przybycia kota wieszaliśmy słoninkę na oknie i obserwowaliśmy, jak sobie sikorki ostrzyły fajnie dziobki na gałęzi i jakie potem wydziobywały śmieszne dołki w słoninie. Teraz kot by je płoszył, a po co maja się stresować przy jedzeniu?
    A przy okazji - żywego bażanta z tak małej odległości jeszcze nie widziałam, zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń