Zauważyłam, że Daisy zaprosiła mnie do zabawy w 4- ki, mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone, ale strasznie nie mam ochoty na taką zabawę: )
W ogóle ostatnio brak mi sił, az się zastanawiam czy to aby normalne jest, bo tak na ogół to bez problemu mogę zrobić 5 rzeczy jednocześnie koordynując w tzw międzyczasie jeszcze z 7 innych. No, a ostatnio klops;/ Wracam padnięta po pracy, odgrzewam obiad który gotuję raniutko, wrzucam coś do pralki i walczę z żelazkiem…hmm- czyli KOMPLETNIE NiC nie robię, a czuję się zmęczona. Samopoczucia również nie poprawił mi weekendowy odpoczynek, gdyż ten weekend należał do smutniejszych.
Wraz z moim synem braliśmy udział w uroczystości pożegnania jego szkolnej koleżanki.
15 letniej dziewczynki, która zginęła w wypadku samochodowym. Strasznie to oboje przeżyliśmy, syn wytrzymał tylko nabożeństwo żałobne, bramy cmentarza już nie był w stanie przekroczyć.
W tej smutnej uroczystości uczestniczyła większość gimnazjalistów ze szkoły do której uczęszczała Ania. Te biedne dzieciaki dla których świat dotychczas wydawał się być tylko zlepkiem kolorowych gazet i firmowych ciuchów chyba pierwszy raz w swoim młodym życiu zdały sobie sprawę z tego jak kruche owo życie jest i jak bardzo nieprzewidywalne. Nagle wszystkie ziemskie sprawy przestały być ważne. Duży kościół wypełniony po brzegi młodzieżą był najcichszym miejscem w jakim kiedykolwiek przebywałam.
Po całej uroczystości rozmawiałam z synem, który był bardzo oburzony faktem, że w kościele w którym jeszcze godzinę temu odbywał się pogrzeb- teraz biją radosne dzwony dla nowożeńców, wydawało mu się to bardzo niesprawiedliwe. Moje dziecko, któremu temat śmierci osób bliskich nie jest obcy raptem zdało sobie sprawę z tego, że życie NAPRAWDĘ nie składa się z samych radosnych- przewidywalnych chwil, że to NAPRAWDĘ jest tak, że ktoś się rodzi, a ktoś inny umiera, że życie toczy się swoim rytmem, rytmem na który nie mamy praktycznie żadnego wpływu. Myślę, że dla nas obojga ten szczególny dzień, słoneczna, a jakże smutna sobota, był dniem w którym oboje nauczyliśmy się czegoś nowego, nabraliśmy nowych doświadczeń, staliśmy się troszkę mądrzejsi.
Poniżej link do Pożegnania dla Ani- film stworzony przez Jej kolegów
http://www.youtube.com/watch?v=Z3oVpI82_OQ
Na linka nie zajrzę, bo pewnie bym się rozkleiła. Biedny ten Twój syn, biedna rodzina Ani. Doprawdy nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńMyślę, że chyba przemęczona jesteś, tak poza tym. Robienie pięciu rzeczy jednocześnie może jest pożyteczną umiejętnością, na pewno jednak energochłonną. A babskie prace służebne to nic takiego, doprawdy, niemal zabawa...
Kiedy masz urlop?
A zabawą się nie przejmuj. Ja sama wlazłam w to w przypływie głupawki.
Wzruszyłam się. Nie znałam jej a mimo to śmierć tak młłodego człowieka chwyta za serce...zawsze jest niezrozumiała...zawsze pozostawia pytania dlaczego? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMimo, że bardzo dotykają mnie takie wiadomości, mimo, że nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co przeżywa rodzina tej dziewczynki, to jednak głęboko wierzę, że nawet tak bezsensowna wg nas śmierć młodego człowieka ma swój sens - dla nas ludzi niezrozumiały i niepojęty.
OdpowiedzUsuńSzczerze- nie chcę nawet wnikać w uczucia matki, która straciła dziecko, a której mąż walczy o życie w szpitalu...Takich emocji nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, mogę tylko głeboko współczuć;/;/;/
OdpowiedzUsuńDaisy, no właśnie z moim urlopem jest tak, że jeśli uda mi się to co zamierzam, to w tym roku jedyny relaks jaki mnie czeka to kosiarka na ogródku;))ale mam nadzieję, że szybko mi przejdzie niemoc i wrócę do formy:))
Cóż tu można pisać.... Bardzo współczuję. Filmik koledzy zrobili piękny... Szkoda, że w tak brutalny sposób musieli przekonać się o kruchości życia. Ale może zaczną bardziej szanować swoje... oby! To są strasznie trudne chwile...
OdpowiedzUsuńJakieś witaminki i trochę odpoczynku proszę sobie zaaplikować. Ani chybi zmęczenie wiosenne Cię dopadło. Pranie i prasowanie nie zając nie uciekną...
Serdeczności