Prócz codziennego- przyszłam/ wyszłam/ pracowałam- spotkała mnie dzisiaj miła niespodzianka. A mianowicie, skrzynka którą ostatnio robiłam , a która mi się okkkropnie podobała znalazła nową właścicielkę. Właścicielkę nie byle jaką! Ha, no ale od początku...
Moja znajoma posiada całkiem realny sklep dla plastyków, ponieważ utrzymujemy ze sobą dość bliskie stosunki, czasami wrzuca u siebie na wystawę lub półki moje dłubanki decoupage. Mieszkam w dość małym mieście, decoupage nie jest tutaj powszechnie znaną techniką, a że znajoma zaczęła poszerzać swój asortyment właśnie o preparaty do decou- trudno jej za każdym razem tłumaczyć- co to jest i czym się to je;)) Tak więc w roli 'eksponatów' prezentuje moje prace klientom, aby i oni wiedzieli do czego służą przeróżne 'krakle' i inne porporiny. W ten sposób ona ma ułatwioną pracę, a i ja korzystam, bo zdarza się np taki dzień jak dzisiaj, kiedy to znajoma zadzwoniła z nietypową sprawą;)) Do sklepu zawitała klientka i koniecznie domagała się kontaktu z twórcą skrzynki. Znajoma tłumaczyła, że to dekoracja, że tak ma być i w ogóle, klientka była nieugięta, nie wiem jak to zrobiła, ale przekonała moją znajomą do wykonania telefonu do mnie. W pierwszej chwili byłam dość zaskoczona, ale później gdy polał się pod moim adresem pean pełen 'ochów i 'achów' zrobiło mi się miło- i owszem, próżność moja została połechtana w sympatyczny sposób;))) Suma sumarum, po miłej wymianie wzajemnych uprzejmości okazało się, że pani musi koniecznie mieć moją skrzynkę, po prostu nie ma innej możliwości- musze ją sprzedać, klientka będzie matką chrzestną małej Mai, jak opowiadała- to pierwsze dziecko jej siostry, dziecko na które strasznie długo czekała cała rodzina. Wymarzony, wymodlony, wytęskniony dzidziuś. I wiecie- ta kobieta koniecznie chciała kupić ode mnie tą skrzynkę w charakterze prezentu na chrzciny!!!! Stwierdziła, ze nie kupi siostrzenicy złota, nie kupi drogiej zabawki, powiedziała, że chce coś, co będzie mogło maleństwu towarzyszyć przez całe życie! Była tak przejęta, tak zaaferowana, opowiadała, że od kilku tygodni nie zajmuje się niczym jak tylko wyszukiwaniem odpowiedniego prezentu i , ze dzisiaj ów prezent o jakim marzyła dla dzidzi właśnie znalazła...Odbyłyśmy niesamowicie miłą rozmowę, chyba pierwszy raz rozmawiałam z kimś kogo nie znam w taki sposób jakbym znała tę osobę od 100 lat, jej sposób wyrażania, jej entuzjazm, jej dosłowna radość w głosie, to było coś niesamowitego. Szczerze mówiąc ta skrzynka powstała z myślą o moich własnych klamotkach, serwetkach i 'śmieciach' craftowych, jest uzupełnieniem do kompletu który zrobiłam do własnej kuchni... Hmm za jakieś parę lat pewna Maja też na pewno będzie miała swoje 'skarby', ja swoich serwetek i klamotków póki co nie wyprowadzę z kartonowych pudełek, ale najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że nawet w takiej pipidówce jak moja- ludzie zaczynają dostrzegać urok przedmiotów w zdobienie których ktoś wkłada kawałek siebie i to jest świetne!
Moja znajoma posiada całkiem realny sklep dla plastyków, ponieważ utrzymujemy ze sobą dość bliskie stosunki, czasami wrzuca u siebie na wystawę lub półki moje dłubanki decoupage. Mieszkam w dość małym mieście, decoupage nie jest tutaj powszechnie znaną techniką, a że znajoma zaczęła poszerzać swój asortyment właśnie o preparaty do decou- trudno jej za każdym razem tłumaczyć- co to jest i czym się to je;)) Tak więc w roli 'eksponatów' prezentuje moje prace klientom, aby i oni wiedzieli do czego służą przeróżne 'krakle' i inne porporiny. W ten sposób ona ma ułatwioną pracę, a i ja korzystam, bo zdarza się np taki dzień jak dzisiaj, kiedy to znajoma zadzwoniła z nietypową sprawą;)) Do sklepu zawitała klientka i koniecznie domagała się kontaktu z twórcą skrzynki. Znajoma tłumaczyła, że to dekoracja, że tak ma być i w ogóle, klientka była nieugięta, nie wiem jak to zrobiła, ale przekonała moją znajomą do wykonania telefonu do mnie. W pierwszej chwili byłam dość zaskoczona, ale później gdy polał się pod moim adresem pean pełen 'ochów i 'achów' zrobiło mi się miło- i owszem, próżność moja została połechtana w sympatyczny sposób;))) Suma sumarum, po miłej wymianie wzajemnych uprzejmości okazało się, że pani musi koniecznie mieć moją skrzynkę, po prostu nie ma innej możliwości- musze ją sprzedać, klientka będzie matką chrzestną małej Mai, jak opowiadała- to pierwsze dziecko jej siostry, dziecko na które strasznie długo czekała cała rodzina. Wymarzony, wymodlony, wytęskniony dzidziuś. I wiecie- ta kobieta koniecznie chciała kupić ode mnie tą skrzynkę w charakterze prezentu na chrzciny!!!! Stwierdziła, ze nie kupi siostrzenicy złota, nie kupi drogiej zabawki, powiedziała, że chce coś, co będzie mogło maleństwu towarzyszyć przez całe życie! Była tak przejęta, tak zaaferowana, opowiadała, że od kilku tygodni nie zajmuje się niczym jak tylko wyszukiwaniem odpowiedniego prezentu i , ze dzisiaj ów prezent o jakim marzyła dla dzidzi właśnie znalazła...Odbyłyśmy niesamowicie miłą rozmowę, chyba pierwszy raz rozmawiałam z kimś kogo nie znam w taki sposób jakbym znała tę osobę od 100 lat, jej sposób wyrażania, jej entuzjazm, jej dosłowna radość w głosie, to było coś niesamowitego. Szczerze mówiąc ta skrzynka powstała z myślą o moich własnych klamotkach, serwetkach i 'śmieciach' craftowych, jest uzupełnieniem do kompletu który zrobiłam do własnej kuchni... Hmm za jakieś parę lat pewna Maja też na pewno będzie miała swoje 'skarby', ja swoich serwetek i klamotków póki co nie wyprowadzę z kartonowych pudełek, ale najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że nawet w takiej pipidówce jak moja- ludzie zaczynają dostrzegać urok przedmiotów w zdobienie których ktoś wkłada kawałek siebie i to jest świetne!
No i co ja mam Ci napisać ? Chyba tylko-GRATULUJĘ i życzę więcej takich telefonów:)))
OdpowiedzUsuńDzięki Sylwuś, świadomośc, że moja skrzynka będzie dorastać z jakąś małą dzidzią jest naprawdę fantastycznym uczuciem:))Pozdrawiam:)!
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w blogowych zmaganiach!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Kobito, pikna skrzynia że hej.
OdpowiedzUsuń