poniedziałek, 11 maja 2009

Niedzielne zmagania, poniedziałkowe dylematy...




Nie jestem romantyczką, nawet nie potrafię sobie przypomnieć jakiegoś romantycznego gestu z mojej strony wykonanego w czyjąkolwiek stronę:)) Jestem mamą, więc na każde urodziny syna kombinuję jakąś fajną niespodziankę, niechby i jeżykowy 'tort' zrobiony z połówki jabłka, naszpikowanej świeczkami ( tak na szybko poranna niespodzianka przed właściwą, popołudniową uroczystością).
Romantyczne gesty nie były również moją mocną stroną w zamierzchłych czasach, kiedy to byłam jeszcze dziewczyną swojego chłopaka (tego samego z którym obecnie trwam w małżeństwie).
Jestem realistką z krwi i kości, sprawy białe są dla mnie białymi, czarne- czarnymi, a wszelkie odcienie szarości nie są mile widziane, wręcz staram się ich nie widzieć:)) Z tego chyba powodu potrafię zachwycić się cudzymi koronkami, ale nie wyobrażam sobie takowych w moim najbliższym otoczeniu. Dlatego też z wielkim zdziwieniem odnotowałam wczoraj, że ja - realistka z krwi i kości, kobieta o której można powiedzieć dużo, ale głównie skwitować ją określeniem 'choleryk', otóż i ja proszę Państwa uległam manii bielenia...:D:D:D Oto efekty, rattanowy kwietnik z nudnymi szkliwionymi doniczkami, stał się mniej nudnym kwietnikiem z wybielonymi donicami prosto z piwnicy...Mało tego, urocze ptaszęcia które można na nim zauważyć- to ponad 100- letnie ręcznie rzeźbione drewniane ptaszki. te ptaszorki wisiały zawsze od kiedy pamiętam w domu mojej babci, prosto nad wejściem do izby:)) Miały przed czymś chronić, czegoś strzec, a może po prostu były odpustową pamiątką, nie wiem i już nigdy się tego nie dowiem. Dom babci, jako , że był zbudowany z wielkich drewnianych bali, ocieplonych autentycznym mchem został rozebrany i sprzedany już dość dawno temu. Ptaszki przeleżały w mojej piwnicy jakieś 5 lat, miały koszmarne papuzie kolorki, wymalowane farbą tak mocną, że nic a nic nie zbladły, nie straciły na 'wyrazistości'. Teraz są takie jak widać, u mnie będą zdobić kwietnik i przypominać mi czasy błogiego dzieciństwa:)) I nie wiem czy to romantyzm przeze mnie przemawiał gdy wprowadzałam te ptaszki do swojego domu, czy po prostu zwyczajna ochota na drobną zmianę w saloniku.

5 komentarzy:

  1. Ptaszki, jak sądzę, zamieszkały u Ciebie nie z powodu Twojego nagle ujawnionego romantyzmu, a z całkiem naturalnej potrzeby więzi z przeszłością. Jakbym miała ptaszki po babci, natychmiast zawiesiłabym je u siebie, choćby miały nie pasować.
    Dlatego u mnie stoi małpa po dziadku :-)
    Z tym wybielaniem to, widzę, nurt wartki i porywający :-) Omal się nie dałam porwać, ale nie, jednak nie... Pomieszczenia lubię jasne, ale ciemne meble i dodatki, w bielonym źle bym się czuła. Zresztą, o czym tu mówić, na razie mieszkam nijako ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powaliłaś mnie małpą po dziadku...:D:D
    A tak serio, też lubię jasne pomieszczenia, ale ciemnych dodatków to jakoś nie bardzo...styl wenge jest mi dość obcy, a z bieleniem wiem- faktycznie przegięłam, ale to wszystko przez te 'bielone blogi' :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie napisałam, że przegięłaś z bieleniem. Nigdy w życiu nie napiszę komuś, że nie podoba mi się, jak urządził dom lub że brzydko mu w czerwonym. Mogę napisać, że nie w mój deseń, ale nie mnie oceniać czyjść gust i potrzeby. A już na pewno nie zajmę stanowiska w rodzaju 'moje ładne, twoje beeee'. Tak i z tym, modnym ostatnio, bieleniem. Dużo wnętrz pojawia się na blogach i widać trend do bielenia. Ja sobie prawdopodobnie nic nie pobielę, ale te wnętrza bardzo mi się podobają - inaczej bym nie oglądała, bo i po co.
    Tja, widzisz, styl wenge jest mi CAŁKIEM obcy, zaraz sprawdzę co to jest.
    Aha, z grubsza się orientuję :-) Ale nie, ja nie mam stylu. Jakbym miała się określić, to najlepiej pasowałyby mi wnętrza niezbyt duże (ale nie klatki), napakowane meblami sprzed 60 lat (żadne antyki) pomalowanymi na ciepły, głęboki brąz. Wszędzie mnóstwo zakurzonych durnostojek i źle prowadzonych roślin, książki poukładane bez ładu i składu no i małpa po dziadku (chciałam Ci wkleić link do posta z małpą, ale coś mi copy/paste nie działa). Aha, opisałam nie to, co mam, tylko w czym bym się dobrze czuła :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, muszę znaleźć tą małpę, bardzo mnie intryguje!:)) Podoba mi się sposób w jaki opisujesz wyobrażenie wnętrz którymi chciałabyś się otoczyć. O to, że Twoje marzenia staną się realne jestem dziwnie spokojna i ze szczerego serca życzę Ci posiadania właśnie takiego domu:))

    OdpowiedzUsuń
  5. O małpie nie ma nic ciekawego, tylko jest na zdjęciu. Może coś wykombinuję tym razem, zdjęcie już mam :-)

    OdpowiedzUsuń